niedziela, 24 listopada 2013

32.I'm wondering when it's gonna be over...



Hej  moje kochane ♡


Kicianators przepraszam was strasznie ! Ponad wszystko !
2 tygodnie was zaniedbałam.
Przepraszam ale miałam testy i w ogóle.


Muszę się wam pochwalić czymś ! Zostałam pokazana z przyjaciółką na #1DDay !!













Dobra już was nie zagaduje, oto rozdział ! :


9Komentarzy = Nowy Rozdział

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



  - Nie zainteresujesz się wybawcą ? -Zapytał zbliżając się do mnie na tyle że moja klatka piersiowa dotykała jego.

  - Da rade, nie umrze. - Znudzinym głosem odparłam

  -Hmm, wydaje mi się że jednak są plusy tego że wyłączyłaś uczucia. - Szepnął stojąc tak że nasze ciała się stykały i jedyne co nas jeszcze dzieliło to jego przewaga wzrostem.

Wspięłam się na palce i zbliżyłam do jego ucha.

- Nie wydaje mi się abyś nawet w momencie gdy nie mam uczuć miał u mnie szansę. - Zakpiłam odsuwając go od siebie.

- Nie próbuj z nią,  za wysoki poziom braciszku. - Wydobyło się z drugiego końca pokoju.

  - Damon. - Westchnęłam.

  - Chodź tu - Szepnął.

Podbiegłam do niego i stanęłam kawałek przed nim.

Przytulił mnie delikatnie

.
  


- Myślałem że nie żyjesz Katherine - Weszeptał w moje włosy 
  -I'm a survivor - Również szepnęłam






Wydostałam się z jeko ramion i udałam w stronę schodów. 
Gdy przy nich stałam zdałam sobię sprawę z tego że stoję centralnie w środku odstępu dzielącego Chrisa i Damona.
 Czułam ich wzrok na sobie co sprawiało mi cholerną przyjemność. 

Uśmiechnęłam się sama do siebie I udałam  na górę. Podeszłam pod pokój Zayna poczym weszłam do środka. Wzrok conajmniej 7  osób skierował się na mnie.
Podeszłam do łóżka Zayna patrząc na Perrie siedzącą na jego brzegu. 
Popatrzyła na mnie poczym wstała. Usiadłam na jej miejscu a Zayn lekko otworzył oczy.


  -Jak się czujesz ?- Zapytałam od niechcenia.

  - Przeżyję - Westchnął. 

  - Widzicie ? Mówiłam - Zakupiłam patrząc w stronę reszty

  - Perrie, Jade, Melissa no i Shela, możecie już iść.  Damy sobie bez was radę.  - Zarządziłam 


 
*2 godziny później.*



W domu jestem juz tylko z chłopakami no i Eleanor. 
Siedzę w pokoju Zayna razem z Harrym, oraz Chrisem i Damonem będącymi tu przeze mnie.
Ciekawe aczkolwiek dziwne uczucie w momencie gdy siedzę w pokoju z czwórką chłopaków i każdy z nich chce mnie mieć. 
To, hmm, podniecające.


  - Mogę cię prosić Katherine -  Usłyszałam proszący głos Eleanor za plecami. 

  - Oczywiście - Westchnęłam.
 

Wyszłam z pokoju i zostawiłam 4 chłopaków samych w pokoju. 
Eleanor złapała mnie za nadgarstek i mocno pociągnęła w znanym mi kierunku. 
Stanęłyśmy pod wejściem na dach.
 Eleanor rzuciła mi oczekujące spojrzenie i oparła się o ścianę. W sekundę znalazłam się na górze i zajęłam miejsce w miarę wygodnym miejscu.
El po chwili do mnie dołączyła.

  -Tu poprosiłaś mnie o przemianę  - Westchnęłam.

  - Zgadza się,  jedna z moich ostatnich chwil ludzkiego życia. Ale nie o tym chcę rozmawiać.  - Odpowiedziała cicho.

  -A o czym Eleanor,  nie wydaje mi się byśmy nadal miały wiele tematów. - Warknęłam.

  - O tym co robisz z chłopakami - Szybko i z wyczuwalna złością wyrzuciła z siebie.

  -W jakim sensie - Zapytałam nie zbyt rozumiejąc. 

  - 4-ech chłopaków walczy o twoje względy w tym dwoje z nich to bracia a druga dwójka najlepsi przyjaciele. Jeszcze na dodatek cały twój nie byt tutaj prawie codziennie nachodził nas jakiś pierwotny wampir który również nie robił tego ze złości lecz prędzej z miłości. - Wyrzuciła z siebie z ogromną złością.

  - No co ja mogę - Zakupiłam. 

  - Katherine załatw to ! Powiedz im że chcesz być z Zaynem i pozbądź się tych braci bo są nam tu nie potrzebni. - Rozkazała mi. 

  - Po pierwsze, zmień ton gówniaro. Po drugie znam Damona i Chrisa jakies 30 razy dłużej niż ty żyjesz a więc tak po prostu ich nie wywale. A po trzecie, kiedy ja do cholery powiedziałam że chce Zayna ? - Kpiącym ale i wściekłym głosem zbiłam ją z tropu. 

- Ale j-j-jak to ?- Wyjąkała.

- Wróciłam by pomóc wam z Liamem. Oraz żeby wykorzystać okazję do dobrej zabawy, czytaj pan Malik ma dziewczyne a kocha swoją ex. - Zaśmiałam się

  - Jesteś wredną suką. - Wrzasnęła.


Miarka się przebrała, jednym ruchem skręciłam jej kark po czym popchnęłam tak że spadła z dachu. Zbliżyłam się do granicy dachu  szerokim uśmiechem. 
Skoczyłam i z gracją wylądowałam paręnaście metrów niżej. Może ją posunę, w sumie lubią tu latać helikoptery. 
Zaniosłam ją na leżak koło basenu,  który w sumie był lekkomówiąc zbyteczny w tej części świata. 
Przez lekko uchylone drzwi weszłam do domu i udałam się na górę sprawdzić czy ta czwórka jeszcze sie nie zagryzła.

Stojąc pod drzwiami usłyszałam syk.
Weszłam do pokoju gdzie na środku pokoju stał Damon na przeciwko Chrisa. 
Ich oczy były czerwone a w okół nich widoczne były wyraźnie żyły.
Zayn na wpół siedział opierając się o wiele poduszek a Harry siedział koło niego z przerażoną miną.

 
- Ekhem. - Odchrząknęłam.

Z sykiem popatrzyli w moją stronę.

  -Ludzie spokojnie, to powinna być zabawa - Zadziornie powiedziałam wchodząc pomiędzy nich.

  - Bawisz się nami. Znowu. - Warknął Damon.

  -A myślałeś że cie kocha naiwniaku ?- Z jadem zapytał.

  - Jakto znowu ?- Tym razem zapytał Harry

  - Jakieś 300 lat temu z nami była,  z nami na raz. Pomimo iż znała nas już kupę lat. Leciała na dwa fronty.  - Wywalczał Damon

  -Hmm, czy nadal was takie rzeczy dziwią ? To ja, i wszyscy zakochaliście się właśnie w takiej mnie. - Zakpiłam.

  - Gdzie jest El ? Powiedziała że idzie z tobą na chwile i jej nie ma - Wparował do pokoju wściekły Louis.
 
  - Ehh, sprawdź przy basenie. - Wetchnęłam ze znudzeniem.


  Wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami.


  - Oh, myślałam że z nami posiedzi - Zaśmiałam się. 

  -Idę się najeść nie zagryźcie sie w tym czasie. - Zaśmiałam się

  - Pójdę z tobą też jestem głodny - Westchnął Damon.

  - Yhm.


Udaliśmy się na dół do piwnicy.

Wyjęłam torebkę dla siebie i jednym ruchem ją otworzyłam.
 Zaczęłam łapczywie pić.
Po chwili zaczęłam się dusić i kaszleć na całe gardło. 
 Szybko pobiegłam do toalety i zaczęłam wymiotiwać krwią, czyli nie przeszło.












Nie mogę pić krwi, ale skoro tego nie mogę,  to zginę.
 Wyschnę po paru tygodniach bez krwi z których większość spędzę na leżeniu z braku siły na wstanie.

Damon pomógł mi wstać i mocno przytulił.


  - N-N-Nie mogę pić krwi - Wyjąkałam. 

  - Chodź - Obiął mnie w talii i powolnym krokiem kierował w stronę kuchni.


Rozwala mi żołądek, jestem głodna ale i nie mam ochoty jeść.
Damon pomógł mi usiąść na blacie a sam udał się do lodówki.
Po chwili podstawił mi pod nos tależ z kanapką.


  - Spróbuj - Przekonująco powiedział wskazując na nią 


Ugryzłam niepewnie kanapkę powoli przeżuwając.
Znów to samo, kolejny raz pociągnęło mnie na wymioty.
 Ręce zaczęły mi się trąść.
Damon widząc co sie dzieje wziął mnie na ręce i w sekunde znaleźliśmy się w toalecie.
Poraz kolejny zostałam bez sił. 


















Wstałam z pomocą Damona który zaniósł mnie na rękach do mojego pokoju.
Położył mnie na łóżku i usiadł obok.

  - Dziękuję Damon - Cicho wymusiłam.

  - Katherine,  nie masz za co. - Szybko odpowiedział.

  - Czy ja zginę ? - Zapytałam go patrząc w jego błękitne oczy.

  - Jesteś Katherine Pierce, pamiętaj o tym ile już przeszłaś - Dostałam w odpowiedzi.
A więc owszem, zginę.

On mi tego nie powie ale ja to wiem.

  - Damon, proszę zrób coś dla mnie - Błagalnym głosem poprosiłam. 

  - Zadzwoń do Klaus' a - Dodałam
 
  -Katherine ja..

  - On jest jednym który będzie wiedział jak mnie uratować. Damon on jest hybrydą. - Powiedziałam. 

  - Dobrze, zrobię to dla ciebie - Westchnął.

Przytulił mnie delikatnie i wstał.

Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer.



*Rozmowa*

  - Klaus.- Szybko i dość nieprzyjemnie powiedział Damon.
  - Witaj, Damon'ie. - Uzyskał odpowiedź głosem pełnym wręcz denerwującym spokojem.
  
  - Musisz mi pomóc. - Zimno i prosto z mostu stwierdził Damon
 
  - Może i muszę, a co jeśli tego nie zrobię ? - Nadal ze stoickim spokojem w głosie zapytał.
  - Ależ zrobisz co jest oczywiste,  bo chodzi o Katherine. - Po tych słowach usłyszałam iż Damon się rozłączył.

*Koniec Rozmowy*


  - No to mi pomogłeś ! Skąd pewność że przyjedzie ? - Wydarłam się na tyle na ile byłam w stanie.
 
  - Kath, nie okłamujmy się. Dobrze wiesz że od wieków za tobą latał. By tylko być blisko. On cie nie kocha, on ma obsesje. - Powiedział Damon.

  -Miej nadzieję Damon, inaczej to ty będziesz odpowiedzialny za moją śmierć.- Warknęłam i stanęłam na nogi.

Podszedł do mnie i stanął twarzą w twarz.




 - Nie Katherine, zginiesz z własnej woli. Bo tu wróciłaś. Mogłaś zostać ze mną.
Żyć wampirzym, bezproblemowym i bezgranicznym życiem.
 Pełnym zabawy i aż nadmiaru pokarmu.
 Sexu, aż o boje opadniemy z sił co u wampirów raczej nie występuje. Oraz emocji, które dałbym rafę ci przywrócić.  A wybrałaś życie z nimi. Krótkie, bolesne, pełne zasad. Z uczuciami których raczej byś sobie nie życzyła. I przede wszystkim, bez tak wielkiej miłości jaką darzę cię ja. Bo człowiek, nigdy nie pokocha równie mocno jak wampir. - Wypowiedział cicho i z wyraźnym bólem.




Pogłaskał mnie po policzku i położył głowę na moją. Przytuliłam go. Muszę przyznać że trochę mnie to ruszyło
Poczułam jak jedna łza skapuje po jego policzku na moją głowę.






Odsunął się pocalowal mnie w czolo a nastepnie popatrzyl prosto w oczy.













- Wróć ze mną do US. - Poprosił.
 - Nie, Damon. To ty tu ze mną zostań. Puki ja nie będę na siłach wrócić z tobą do usa. - Powiedziałam po dłuższej przerwie. 


  - Może nie myślmy teraz o tym co zrobimy za miesiąc czy rok, tylko i tym że narazie musimy wyrwać cię z ramion śmierci. - Po chwili dodał. 




  Damon kazał mi się położyć na co przysałam.  Położył się koło mnie a ja przytuliłam go delikatnie.
Nawet nie wiem kiedy,  zasnęłam.



















*Z perspektywy Liama*



Przebywanie tutaj, w naszym domowym studiu nagraniowym było dobrym pomysłem.
 Jeszcze na dodatek z Niallem, któremu nic nie mogę zrobić przez jego umiejętności.
 W końcu chociaż chwilę jestem pewny że nie skrzywdzę nikogo z bliskich mi osób.
Niall śpiewający nieznane mi teksty i brzdąkający na gitarze ukaja nerwy.
Co jakiś czas patrzyłem na chłopaka na co ten odpowiadał szerokim uśmiechem. 

Jak to jest że przyjaciele są przy tobie nawet gdy przemienasz się w potwora i masz cholernie wysoką potrzebę ich zabić ?

Nie logiczne, ale piękne. Pomaga się czuć lepiej przy najgorszym chumorze.
Nagle na dole zadzwonił dzwonek.

  - Pójdę Niall - Cicho oznajmiłem.

  - Dobrze. - Odpowiedział wesoło. 
 

W sekundę znalazłem się pod drzwiami.
Powoli je otworzyłem a przede mną pojawił się nie znany mi mężczyzna.

- Zaproś mnie do środka.  - Wypowiedział dokonując hipnozy. 

Nie chciałem tego zrobić ale musiałem jakim cudem wampir może zahipnotyzować wampira ?

  - Wejdź - Cicho powiedziałem. 

Podjął próbę wejścia lecz coś go zatrzymało.

  - Jesteś wampirem, zawołaj jakiegoś człowieka żyjącego w tym domu. - Powiedział przewracając oczami
.
  - Niall, Damon - Krzyknąłem na całe gardło. 

  - Zaczekaj - Warknąłem i zamknąłem mu drzwi przed nosem


  Damon po chwili stanął ze mną ramię w ramię.


  - Oh, to chyba nasze pierwsze spotkanie po tym jak stręciłem ci kark - Zakpił.

  - Zamknij morde i pójdź zobaczyć czy znasz to coś stojące za naszymi drzwiami. - Warknąłem ledwo powstrzymując się przed rzuceniem na niego. 

  - Ahh, to pewnie Klaus - Zaśmiał się i podszdł do drzwi.

  - Co jest ?- Zapytał Niall schodząc po schodach. 

  - Musisz zaprosić kogoś do środka. - Westchnąłem

  - Co ?-  Nie mając pojęcia o co chodzi zapytał.

  -Wampiry do domu trzeba zaprosić. Inaczej nie mogą się tam dostać - Wytłumaczyłem

  - Ty blondaś, zaproś go do środka - Krzyknął Damon.

Niall niepewnie podszedł do drzwi i westchnął.


  - Zanim go wpuszczę powiedz kim jest. - Rozkazał.


Damon złapał go za szyję i przygniótł do framugi. Już chciałem go obronić gdy zobaczyłem jak oczy Nialla robią się białe.


  - Puść mnie i powiedz kto to - Rozkazał mu nietypowo dziwnym głosem.


Damon puścił go i pustym wzrokiem popatrzył przed siebie.
 Niall robi to co robił mi, tylko teraz robi to z łatwością. Ten Klaus stał i patrzył ze zdziwieniem na zachodzącą obecnie sytuację.


  -Klaus jest jednym z pierwotnych wampirów.  Przyszedł by uratować Katherine która nadal nie jest zdrowa - Powiedział maszynowym głosem


Niall'a oczy jak gdyby nigdy nic wróciły do swojego koloru. Uśmiechnął się a Damon popatrzył na niego zdezorientowany nie rozumiejąc co się właśnie stało.


  - No, no. Macie wilkołaki, wampiry, ludzi, czarownice no i jeszce teraz jasnowidza. Niezły team - Pochwalił Klaus.

  - Wejdź - Szepnął Niall 

  - Dziękuję -  Podziękował spokojnie Klaus.
 

Cały teatrzyk przerwał mi dźwięk sms' a.
"Syńciu, jesteśmy z tatą w pobliżu.Wpadniemy za 15 minut"



O kurwa.






TBC....

sobota, 9 listopada 2013

31. I'm a survivor.




Hej :*


Moje drogie kicianators ! 


Dzisiaj urodziny ma jedna z was ! 
A więc Happy B-Day dla cudnej  Wiktori - @JasiuuAkaMistrz  :D

Wybaczcie za odrobinę krótszy czas ale prawie wylądowałam w szpitalu, no i hmm po prostu gorsze pare dniu.

Kocham was 


Buziaki :*

9 Komentarzy = Nowy rozdział


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~



*Perspektywa Zayn'a*





Więcej naraz nie mogło się skomplikować. 
Uwielbiam Perrie, ale kocham Katherine. 
I prawdopodobnie nic tego nie zmieni. 
Gdy trzymam w ramionach Pezz tak bardzo chciałbym by była to Kath. 
Wiem że to nie okej i powinienem zerwać z Perrie nie robiąc jej nadziei. 
Ale nie umiem jej tak skrzywdzić.
Jeszcze gdyby tego było mało Niall zachorował. 
Kuźwa. 
Faktycznie zanim pojawiła się Kath nasze życie było lepsze.
 I prostsze. 
Ale z nią jest wyjątkowsze. 
Ciekawsze. 
Ma więcej sensu. 
Ona jest sensem. 
Ona daje życie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Moje rozmyślenia przerwał głośny krzyk Melissy. 
Krzyczała imię Katherine. Szybko pobiegłem za głosem starając się jak najszybciej dotrzeć do jego źródła.
Sytuacja na miejscu wprawiła mnie w osłupienie. 
Katherine bezwiednie leżała na podłodze. Była zaskakująco blada a całe jej ciało pokrywały widoczne zielone żyły. 

Melissa klęczała nad jej drobnym i w tej chwili delikatnym i bezbronnym ciałem a po jej policzkach spływały łzy.


  - Cz-Czy ona.. - Trzęsącym się głosem wydukałem.

  - Nie, ale nie wiele czasu jej zostało. - Poważnym głosem powiedział Chris i popatrzł swoimi przepełnionymi bólem i łzami w moje oczy.

  - Jak to możliwe - Czułem jak łzy mimowolnie zbierają się w moich oczach.

  - To moja wina. Dałam jej swoją krew gdy zemdlała z jej niedoboru. Okazało się że to zabija wampiry. Ale ja przysięgam ja nie chciałam!- Przez łzy wydukała Perrie podchodząc do mnie.

  - Nie dotykaj mnie - Warknąłem gdy chciała mnie przytulić. 


Ponownie podjęła próbę złapania ze mną kontaktu fizycznego.


  - Nie dotykaj mnie kurwa !- Wrzasnąłem i odepchnąłem ją spory kawałek od siebie. 

  - Zayn to na prawdę nie jej wina - Wstawił się za Perrie Chris i położył rękę na moim ramieniu. 


Zrzucułem ją na tychmiast i popatrzyłem na niego wściekle.
Schyliłem się nad nią i delikatnie wziąłem na ręce.  
Ignorując zazdrosny wzrok Perrie i Chrisa.
Położyłem ją na łóżku w jej pokoju i usiadłem obok. 
Przejechałem dłonią po jej jasnym policzku. 
Wstałem z łóżka i udałem się na zawnątrz pokoju.
Chris trzymał Melissę w swoich ramionach. 
Obok stała Perrie oraz obok Eleanor w ramionach Louisa.  
Pokój w którym znajdował się Niall i Shela był zamknięty. Liam już się obudził i był pod opieką Harrego i Jade.


  - Jak można ją uleczyć  - Poważnym i grobowym głosem zapytałem 

  - Nie wiem. Nie wiem czy można- Zaszlochała Melissa.

Z pokoju obok wyszła Shela i przywitała nas szerokim uśmiechem.

  - Udało się. Niall żyje i jest w pełni sił. - Oznajmiła

  - Shela, musimy uratować Katherine.  Błagam wymyśl coś - Błagalnym głosem poprosiła Melissa
Popatrzyła na nas wszystkich i spowrotem wróciła do pokoju.

  Poszedłem zaraz za nią. Usiadła w kręgu zrobionym ze świec.

  - Chodź do mnie - Zwróciła się do Nialla. 

  - Ty także Zayn. Ale najpierw zawołaj Melissę i Jade - Poprosiła.

Zrobiłem jak chciała. Wszyscy usiedliśmy w kręgu trzymając się za się za ręce.

  - Gdy jesteśmy razem, jako przedstawiciele wszystkich gatunków moja moc jest o wiele silniejsza - Wytłumaczyła Shela.

  - Znajdę sposób by ją wyleczyć. Obiecuję - Szepnęła.


Zamknęliśmy oczy a Shela zaczęła głośno wypowiadać słowa w jakimś nie znanym nam języku.
Nagle poczułem jakby cała energia ze mnie zniknęła i przeniosła się na dłonie złączone z jednej strony z dłonią Melissy a z drugiej z Jade. 
Usłyszałem w myślach głos który rozkazał mi powoli otworzyć oczy i broń boże nie zrywać połączenia. 
Gdy je otworzyłem zobaczyłem że wszyscy mnie uprzedzili.

  - Teraz możecie rozłączyć krąg - Oznajmiła Shela.
 
  - Czego się dowiedziałaś - Zapytała cicho Melissa.

  - Jest jeden sposób na jej uleczenie. - Westchnęła

  - Ktoś musi wypić 3/4 jej krwi. I bynajmniej nie wampir bo sam zginie. A więc musi to być człowiek. - Wytłumaczyła


  Cisza. 
Nikt się nie odezwał. 
W osłupieniu obserwowałem twarz każdego w pokoju po kolei.


  - J-ja to zrobię - Cicho się zająkałem.

  - Zayn to dużo krwi. Będziesz wymiotował krwią kolejny tydzień,  jak nie dłużej - Oznajmiła Melissa.

  - Ale czemu nie można tej krwi po prostu wytoczyć z jej organizmu ?- Zapytała ni stąd ni z owąt Jade.

  - Ponieważ to nie wytoczy tego co trzeba. A przy piciu i po prostu zasysaniu krwi, pierwsze co wychodzi z krwią w pierwszej kolejności to największe jej zarazki - Wytłumaczyła nam Shela.

  - Zrobię to. - Stanowczo powiedziałem 

  - Dobrze, chodźmy.  Melissa ty też - Poprosiła czarownica.

Udaliśmy się do pokoju w którym znajdowała się Katherine. Usiedliśmy na brzegu łóżka. 

  - Zayn,  na pewno ? - Melissa roztrzęsionym głosem zapytała.  

  - T-t-tak. - Zająkałem się. 

  - Ugryź ją Melissa - Rozkazała Shela.

Shela wstała a Melissa delikatnie nachyliła się nad Katherine. Wgryzła się w jej szyję i szybko odsunęła.

  - Powiem ci kiedy przestać - Oznajmiła Melissa.

  - A ja uspokoję resztę.  - Tym razem odezwała się Shela


Zbliżyłem się do jej szyi i zamknąłem oczy. 
Skoncentrowałem myśli na fakcie iż zginie jak jej nie pomogę.
W moich ustach pojawiało się coraz więcej metalowej ale wcale nie aż takiej złej cieczy. 
Piłem czując jak z łyku na łyk coraz bardziej ciągnie mnie na wymioty.
 Łzy powoli pojawiały się w moich oczach z faktu ile cieczy musiałem połykać i tego jakie były skutki.
Straciłem rachubę tego ile już wypiłem.
Zastanawiam się czy przypadkiem nie zemdlałem. 
W tym że jednak tak nie było upewnił mnie fakt iż poczułem rękę na swoim ramieniu.


  - Jeszcze trochę Zayn. Dasz radę.  - Pocieszający głos Melissy odezwał się zza mnie.


Z łyka na łyk więcej łez spływało po moich policzkach. 
Palenie w gardle i chęć wymiotów były nie do wytrzymania.
W końcu Melissa dała znak że mogę już przestać.  

Odessałem się od niej i opadłem w tył nie znajdując już siły na utrzymanie pionu. Chwilę przed zderzeniem z ziemią zostałem złapany. 
Melissa pomogła mi wstać i poprowadziła mnie pod ramie do mojego pokoju. 


  - Muszę do toalety - Wydukałem. 


Pomogła mi dojść do toalety a z moich ust wydobyła się fontanna krwi. 
W głowie mi wirowało a krew wydobywała się z mych ust od nowa i od nowa. 
Melissa stała nade mną i pocieszająco głaskała mnie po plecach.
W końcu potrzeba zwracania przeszła. 
A moje ciało było zbyt słabe by wykonać jakikolwiek ruch. 
W tej chwili urwał mi się film.



*Perspektywa Katherine*



Boli mnie, wszystko.
Każda najdrobniejsza część mojego ciała. 
A szyja, szyja najbardziej. 
Promieniuje tak mocno że nie do wytrzymania. 
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam Melissę oraz Shelę.


  


- Jestem w piekle ? 








*2 godziny później*





  
- Nadal mi wszystko wiruje. Wypiłam już jebane 10 worków krwi - Warknęłam z niezadowoleniem. 







  - Powinnaś pójść do Zayna, nie czuje się najlepiej. - Westchnęła Melissa 

  - Ile razy mam to mówić ? MAM TO GDZIEŚ - Nacisnęłam na ostatnie słowa.

- Nie powinnaś. Uratował ci życie krzywdząc siebie - Zimno powiedziała Shels.

  - Super, brawo dla niego.  Wyliże się po tym - Ignorując ją powiedziałam. 
  - Katherine dlaczego, dlaczego znów przerabiamy to samo ?- Zrezygnowanie zapytała Melissa



  





- Jestem. wami. znudzona  -  Westchnęłam przywracając oczami.









Wzięłam szklankę z krwią i udałam się do drzwi. Jednaj na koniec rezygnując i z powrotem się odwracając.


  - Idę zmartwić resztę faktem iż jeszcze żyję - Zaśmiałam się wrednie. 

Zeszłam na dół po schodach i powoli udałam się do salonu. Na kanapie siedzi Liam, Harry, Jade, Louis, Chris, Eleanor i Perrie. Podeszłam do nich i oparłam się i ścianę.


  - Ty żyjesz ?- Zapytał zdezorientowana i zszokowana Jade.






 - Oh proszę,  jestem Katherine Pierce.  Jestem tą zawsze ocalałą.- Zakpiłam.









  - Dobrze że nic ci nie jest - Westchnął Chris i mocno mnie przytulił.


  




- Zgadza się.  - Zadziornie powiedziałam.






  - Ah, Perrie.  Nie wychylaj się z rozdawaniem krwi wampirom - Zaśmiałam się ironicznie. 


  - Czy ty zawsze wyglądasz dobrze ? Nawet po starciu ze śmiercią ?- Zapytał przez zęby Harry i odwrócił głowę w bok.

  - Ehm, prawdopodobnie tak - Zaśmiałam się dumnie.

  - Nie za wysokie progi na twoje nogi ?- Warknął stojący koło mnie Chris.

  - Sugerujesz coś ?- Odwarczał Harry wstając z kanapy i stając na przeciwko Chrisa

  - Ej, ehm. Sorry. Nie jestem zainteresowana żadnym z was. Więc może byście obydwoje opanowali swoje męskie ego i usiedli na dupach?- Zapobiegłam powstaniu bójki między nimi. 


  - Jak przeżyłaś ?- Zapytała Perrie. 

  - Oh, zapomniałam wspomnieć ? Twój chłopak poświęcił swoje zdrowie żeby ratować mi życie. No i nie 
zbyt dobrze znosi wypicie 3/4 mojej krwi. - Z widocznie udawanym przejęciem powiedziałam.



Większość osób z kanapy w przeciągu dosłownie sekund nawet będąc ludźmi znikneli na schodach. 
Chris został przy mnie i popatrzył na mnie ze zdziwieniem.


- Jesteś suką wiesz ?- Zapytał bez emocji.


- I za to mnie kochasz - Uśmiechnęłam się triumfując.















TBC....

wtorek, 5 listopada 2013

30. Blood,Blood,Blood



Hej misiaczki moje ♡


A więc drodzy kicianators przed wami *fanfary* TRZYDZIESTY ROZDZIAŁ !!
Mam nadzieję że wam się spodoba ! Wybaczcie przerwe ale byłam w polsce u rodziny i nie miałam jak dodać !  Kocham was!
No i Happy B- Day do mojej kochanej @luvmyrihanna !!

Buziaki ♡ ♥ ♡ ♥



9 Komentarzy = Nowy rozdział



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




Eleanor popatrzyła na mnie z wściekłością i pobiegła za nim. 
Wytarłam kuszące ręce i dopiero wtedy ruszyłam za nimi. 

W stołowym zastałam Zayna, Harrego oraz Louisa wpatrzonych z szokiem w Liama.
Eleanor siedziała na nim na środku podłogi starając się utrzymać przy ziemi a Perrie i ta druga jej pomagały. Śmieszny widok. 
Trzy dziewczyny trzymają chłopaka i próbują uspokoić a trójka chłopaków stoi obok przerażona i ani drgnie. 
Żałosne.

Tak wiem ta trójka ma tyle mocy ile oni razem wzięci i poczworzeni by nie mieli ale tak czy siak.
Perrie i jej koleżanka są silniejsze od ludzi ale od wampirów nie. 
Pomogłabym im ale jakoś mi się nie chce.


  - Katherine dlaczego im nie pomożesz. ?- Zapytał mnie Zayn.




 - Po co? Niech się pomęczą. Ja chętnie popatrze - Ironicznie się zaśmiałam widząc jak El powoli puszcza chłopaka nie mając już sił.







Liam wyrwał się z objęć dziewczyn i popchał wszystkie trzy spory kawałek od siebie. 
Chciał zaatakować Nialla jako ten cały czas krwawi z nosa i co jakiś czas z ust.
Wyczułam moment i rzuciłam się na niego od tułu jednym ruchem skręcając mu kark.
Wszyscy popatrzyli na mnie zszokowani.


  - Ludzie spokojnie. Zaraz sie obudzi. Jest wampirem jakbyście zapomnieli. A teraz może w końcu zadzwoni ktoś po Shelę ? Chyba chcecie żeby wasz blondynek dożył jutra - Wrednie rzuciłam siadając koło Nialla.

  - Co się z nim wogole stało Katherine ?- Zapytała koleżanka Perrie.

  - Skoro znasz moje imie może przedstawisz też łaskawie swoje ? Jest jasnowidzem. I prawdopodobnie jak na pierwszy raz użył za dużo mocy. -Parsknęłam.

  - Jade, jestem Jade. - Przedstawiła się i wyciągnęła rękę w moją stronę. 

Zaśmiałam się i popatrzyłam w innym kierunku.

  - Jakim kurwa jasnowidzem ?- Zapytała Eleanor po napisaniu SMS' a do Sheli.

  - Ugh no to jeszcze raz. Jasnowidzi liczą sobie prawie tyle lat co czarownice. 
Mają inny zakres mocy. Mogą zmuszać wszystkie istoty do czego zachcą, przepowiadać przyszłość ale i zmieniać przeszłość. Są w pełni czystej krwi od pokoleń. Zawsze na pokolenie przypada jeden jasnowidz. Przed Niallem był jego wójek a po nim będzie podajrze jego nowo narodzony bratanek. Około 1000 albo więcej lat temu ich moce zaczęły być za silne i zaczeli je ukrywać. Kiedyś gdy wampir został poczęty z krwi jasnowidza, był aż za silny. Dlatego stwierdzili że moce muszą zostać zamknięte głęboko w środku serc dziedziców. I tak też się stało. Ostatnio Liam przy treningu nad panowaniem prawie zaatakował Nialla i wtedy moc jasnowidza się w nim obudziła. I użył jej z aż za dużą siłą. -  Dałam długi wywiad któremu każdy uważnie  się przysłuchiwał.


  - Skąd tyle o tym wiesz ?- Ni stąd ni z owąt zapytała przepełnionym jadem głosem Perrie.

  - Żyję ponad 500 lat i mam przyjaciół którzy mają po prawie 1000 oraz znajomych którzy mają ponad 2000 i więcej. To chyba wszystko wyjaśnia prawda ? - Równie wrednie odpowiedziałam.


Popatrzyłam na Nialla który prawie spał. Dotknęłam jego czoła. Jest rozpalony. Jego oczy znowu zaczynają krwawić. Wszyscy któtrzy są obecni w tym pokoju patrzą tylko na niego.


  - Czemu po prostu nie nakarmisz go krwią -Zapytała mnie po dłuższej chwili Eleanor.  

  - Jest jasniwidzem. W pełni uwolnił moc. Nie mamy pewności jak zareaguje na krew i czy nie zmieni się od razu w wampira nawet bez zabicia lub czy przypadkiem nie umrze. - W sumie na dzisiaj mam dość tłumaczenia im tego gówna. 


  Po dłużym czasie w przeciągu którego w pokoju zostałam tylko z Zaynem, tymi dwoma wilkami , na wpół żywym Niallem i Liamem jeszcze leżącym bez życia na ziemi, w końcu usłyszałam auto podjeżdżające pod dom.
W sumie zbawienie bo wzrok tej blonyny na mojej osobie powoli mnie wkurzał.
 Eleanor w przeciągu paru sekund znalazła się na dole i już stała przy drzwiach.
Do domu weszła Shela zaraz za nią Melissa a następnie. 
Ugh dlaczego ? 
Dlaczego Chris..

Eleanor przywitała dziewczyny mocnym uściskiem.
Nie mogły mnie zobaczyć z ich położenia. 
Ja w sumie też cudem je zobaczyłam.
Shela natychmiast wyczuła położenie Nialla który w tej chwili może uchodzić za istotę magiczną.  
Pech chciał że siedzę akurat koło właśnie Nialla. I będę pierwszą osobą którą zobaczy po podejściu do kanapy. 
No cóż znowu będę wysłuchiwać wielkich wyrazów współczucia po tym co stało się pół roku temu. Ugh. Odwróciłam głowę chcąc jak najbardziej odwlec nieunikniony moment powitania.


  - Ka-ka-katherine ? - Usłyszałam ciche jąkanie Sheli za plecami. 

  - Nie kurwa jej sobowtór. - Zgryźliwie syknęłam pod nosem.





Wstałam i popatrzyłam na całą nowo przybytą trójkę.






Po chwili znajdowałam się w silnych i duszących mnie ramionach Melissy.



  - Cieszę się że wróciłaś - Szepnęła mi na ucho nie wypuszczając z ramion. 

  - Puścisz mnie ?- Bez emocji zapytałam. 


Melissa z zawodem wymalowanym na twarzy puściła mnie i stanęła kawałek odemnie.  
Shela podała mi rękę wiedząc że nie ma sensu się wysilać na coś więcej.
 A Chris, zareagował jakby mnie tu nie było.


- Czemu Liam leży nie żywy na ziemi a w pokoju znajdują się dwa cholernie śmierdzące wilkołaki. ? - Zapytał zdezorientowany Chris schodząc z mojego tematu. Ten chłopak zawsze mnie wrywał z opresji, nawet robiąc to podświadomie.

  - Damon zabił Liama gdy ten miał moją krew w krwioobiegu. Chwilę temu próbował atakować, a że jest zrodzony z krwi jasnowidza jest od nas jeszcze na jakąś dobę sporo silniejszy, a więc skręciłam mu kark.  A te wilki to Perrie nowa dziewczyna Zayna i Jade koleżanka z jej watachy. Ale spokojnie on nadal kocha mnie - Wytłumaczyłam mu panującą tu sytuację. A Perrie patrzyła na mnie wściekle.

  - Wybacz że nie powiedziałyśmy ci tego wcześniej - Przeprosiła go Melissa.

  - Zayn weź się w kupę ze swoimi wilczkami i zabierzcie tego trupa do pokoju. Powinien obudzić się w miarę spokojny. Jakby co dajcie mu torebkę z krwią ze schowka w piwnicy. - Zarządałam rozkazującym i zimnym głosem.


Shela usiadła koło Nialla i złapała go za rękę zamykając oczy. Wszyscy jeszcze tu obecni skierowali wzrok na nich. Klatka piersiowa Nialla już ledwo się podnosiła.


- Nie jest dobrze,  nie będę kłamać.  Potrzebuję cichego przytulnego pokoju, świec oraz krwi wampira, wilkołaka, człowieka no i mojej czyli czarownicy.  - Oznajmiła.

  - Zajmę się wyciszonym pokojem - Zgłosiła Eleanor. 

  - Ja wzięłam całą siatkę twoich ulubionych świec - Dumnie oznajmiła Melissa 

  - Zgłosiłbym się na zbieranie krwi ale mogę zaatakować człowieka, wilkołaka lub ciebie.  Nie piłem niczego poza krwią zwierząt od jakiś 5 lat. I nie umiem jeszcze panować nad tym. - Wytłumaczył  Chris

  - Ja się tym zajmę. Kto jest tu najsilniejszym człowiekiem ?- Oznajmiłam a następnie zapytałam

  - Był Liam, teraz jest chyba Harry - Westchnęła Eleanor. 

  - Ok idę po wilkołaka i człowieka. Na wampira idę ja jako że od ostatniego pół roku karmiłam się ludźmi prosto z żyły, większość zabijając więc jestem od Melissy, Chrisa i ciebie El dużo silniesza - Oznajmiłam i udałam się na górę. 

Jak na życzenie Harry, Jade i Perrie siedzieli w tym samym pokoju.

  - Dobra słuchajcie. - Bez pukania weszłam do pokoju i zaczęłam mówić
.
  - Shela potrzebuje krwi człowieka i wilkołaka dla Nialla. Harry idziesz ze mną. - Oznajmiłam rozkazująco.
Pokiwał głową zgadzając się.

  - A teraz takie pytanko, Perrie to ty jesteś Alfą ?- Zapytałam prosto z mostu.

  - Tak, czemu ?- Przyznała.

  - To potrzebuję ciebie, bo jesteś najsilniejsza. I dobrze o tym wiesz. A chyba chcemy dla Nialla najlepszego czyż nie ?- Ironicznie się zaśmiałam. 

  - No dobrze.  - Zgodziła się z lekkim niezadowoleniem.

Zeszliśmy na dół do stołu w jadalni. Przyniosłam trzy miseczki i najostrzejszy nóż.

  - Dawaj rękę Perrie - Rozkazałam siadając naprzeciwko niej.


Podała mi rękę a ja zaczęłam rozcinać jej delikatną skórę starając się robić to jak najbardziej boleśnie.
 Jej oczy zaszły łzami a ona syknęła z bólu. 
Nachyliłam z zadowoleniem jej rękę nad miską i upuściłam zapełniając miskę do połowy.
Ugryzłam się w nadgarstek i wysunęłam w jej stronę.
 Pokiwała przecząco głową.

  - Wykrwawisz się pani dzielna. - Westchnęłam. 


Ze złością podsunęła sobie pod usta mój nadgarstek i zaczęła pić. 
W końcu poczułam że robi mi się słabo. 
Wypiła za dużo. 
I nadal nie chce puścić.  
Wyszarpałam jej z sykiem rękę.


  - Jesteśmy kwita - Zadziornie powiedziała.


Lekko się uśmiechnęłam. I wyciągnęłam rękę w stronę Harrego. 
Ten niepewnie oddał swoją rękę z moje ręce. 
Delikatnie przejechałam nożem po jego ręce i umieściłam ją nad inną miseczką. 
Nalałam mniejwięcej tyle samo co w przypadku Perrie i ponownie ugryzłam się w nadgarstek i podsunęłam pod jego usta.
 Wypił na tyle na ile potrzebował by wrócić do formy i  odsunął się od mojej ręki delikatnie kładąc ją na stole. 
W zdziwieniu co do jego delikatności w stosunku do mnie popatrzyłam na niego a ten odwrócił głowę.  Uniosłam brew ale nie chciało mi się główkować.  
Szybko i dość mocno aby wogóle dać radę to zrób przeciełam własny nadgarstek i umieściłam nad trzecią miską.4

Nalałam sporo krwi.
Więcej niż Perrie i Harrego. 
Szczerze. 
Świat zaczyna mi troche wirować. 
Za dużo krwi oddałam w przeciągu ostatnich parunastu minut. Moja rana na ręce nie chce się nawet zagoić i dalek cieknie. 
A to zły znak.  
Wstałam z krzesła i moim błędem był fakt iż zrobiłam to dużo za szybko. Przed oczami zrobiło mi się ciemno i wylądowałam na podłodze. Słyszałam wszystko wokół ale nie miałam siły otworzyć oczu.


  - Dam jej krwi, za dużo jej straciła.  - Usłyszałam od Harrego.

  - Ja jej ją dam, to ja za dużo jej jej odebrałam.  - Odezwała się Perrie i chwilę później poczułam zapach jej krwi.


Nie, nie błagam nie. 
Nie umiem się odezwać.  
Nie umiem nic zrobić. 
Ona mnie zabije. 
Jezu nie ja nie moge pić jej krwi. 
Zabije mnie.

 I w tej chwili poczułam na ustach słodką krew. Nie umiałam się jej oprzeć i zaczęłam pić.


  - Nie ! Perrie zabierz rękę ! - Usłyszałam paniczny krzyk Chrisa.

W przeciągu sekund znalazł się przy nas i złapała mnie w ramiona.

  - Wampiry nie mogą pić waszej krwi. To je zakaża. Jak wypiła jej wystarczająco dużo.  To po niej. - Spanikowanie wytłumaczył. 

Czułam jak niesie mnie na łóżko.

  - Nie mogłam się odezwać Chris.  Miałam jakąś jebaną blokadę. - Szepnęłam łamiącym się głosem.

- Już dobrze mała. Wymyślimy coś.  - Pocieszł mnie i pogłaskał po głowie.


Zniknął i po chwili wrócił z torebką krwi w ręce. Wypiłam ją szybko. Ale po chwili poczułam jak wszysko stoi mi w gardle. 
W sekunde znalazłam się w toalecie i zwymiotowałam całą krew przy okazji lekko się dusząc. 
Poczułam ręce na mojej tali pomagające mi wstać. 




  - Czuję się dobrze Chris. Dam radę.  Idę zobaczyć czy Shela ma wszystko co jest potrzebne. - Uspokoiłam go i weszłam na schody.






  - Masz wszystko Shela ? - Zapytałam cicho wchodząc do pokoju w którym była z Melissą, Perrie oraz Niallem. 

  - Tak, Perrie przyniosła mi krew. Dziękuję że dałaś tak dużo.  To bardzo pomoże. -Podziękowała uśmiechając się uprzejmie.

- Nie ma sprawy - Starałam się przybrać normalny ton.

  - Muszę rzucić dwa zaklęcia na tą krew. Gdy ją wypije powinien wrócić do normy. Ale będzie miał pełną moc. I to mnie martwi. Może mieć z nią kłopoty.  - Wytłumaczyła nam Shela.

  - Da rade - Bez wzruszenia rzuciłam. 

  - Kath, co z twoimi żyłami ?- Z przerażeniem zapytała Melissa.


Zauważyłam jak od samego dołu aż do twarzy zaczęły prześwitywać przez skórę zielonym kolorem przy okazji piekąc coraz bardziej. Lza splynela po moim policzku.
Gdy pieczenie dotarło do głowy nie było już nic. 













Nie wiem nawet czy upadłam.
Po prostu nastała całkowita cisza i ciemnia.
Pustka.
Nie słyszę, nie czuję i nie widzę nic.
Czuję jedynie przeszywający mnie ból na całym ciele.
To koniec ?
Nie żyję ?




TBC...