Hej moje koteczki !!
Chciałabym wam powiedzieć iż niestety jest to jeden z ostatnich rozdziałów.
Baaaardzo mi przykro ale na prawdę nie chcę przeciągać bo wszystko powoli robi się kiczowate.
Nie martwcie się tym jednak ponieważ mam już pomysł na nową historię która również prawdopodobnie będzie kategorii Fantasy.
Kocham was bardzo bardzo !!
7 Komentarzy = Nowy Rozdział
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zdezorientowany popatrzył na chłopaka.
- Powiedz jej, że wyjaśniliśmy sobie wszystko już spory czas temu. - W końcu bez wzruszenia powiedział.
- Zayn, to jest na prawdę ważne. Proszę cię chodź. - Poprosił Liam.
- Nie mam ochoty się z nią widzieć rozumiesz ?!!! - Krzyknął.
Liam z widocznym zdenerwowaniem podszedł do Zayna i przerzucił go sobie przez ramię.
- Kurwa Liam puść mnie ! - Krzyknął Zayn.
- Pod warunkiem że zejdziesz na dół - Warknął.
- Dobra, kurwa już ok. Zejdę. Ta szmata zawsze musi coś popsuć ! - Wrzasnął.
Liam puścił go na ziemię a chwilę później całą siłą przygwoździł do ściany.
- Nie mów tak o niej !- Warknął a wokół jego oczu wyszły znane mi żyły.
Wbił się kłami w jego szyję..
Wściekła podbiegłam do niego, odciągnęłam go do tyłu i stanęłam przed Zaynem.
Liam próbował znowu zaatakować ale ja stałam po środku oddzielając go od Zayna.
Gdy podbiegł i stanął ze mną twarzą w twarz, spowodowałam iż moje kły się wydłużyły,oczy zaczerwieniły a miejsce wokół nich zapełniło żyłami.
Nasyczałam na niego a ten powoli się wycofał.
Z wampirami jest trochę jak z wilkami lub wilkołakami.
Jest pewna hierarchia.
Jeżeli zaczynasz wchodzić z drugim wampirem w walkę na "syk" to wampir który zrozumie że jest tym młodszym i słabszym, jeżeli ma chociaż za grosz rozumu, powinien się wycofać ponieważ w wypadku dojścia do walki, nie ma szans.
- Liam co ci odjebało ?!- Wrzasnął Zayn.
- Przepraszam, jak się dowiesz co ma ci do przekazania, podzielisz moje zdenerwowanie... - Spokojnie jednak z dużym zadyszeniem odpowiedział.
- Chodźmy już - Powiedziałam przywracając oczami.
Dałam Zaynowi napić się trochę krwi dla zaleczenia rany.
Powoli schodziliśmy po schodach a w oczach Zayna zaczynało witać lekkie przerażenie.
Szczerze, na prawdę nie mam pojęcia czego ona może chcieć.
Co jest tak ważne że Liam zaatakował Zayna?
Jak to kolejna rzecz która ma mi wszystko spieprzyć to chyba się kurwa wścieknę.
Gdy byliśmy już na dole każde z nas rzuciło okiem po przestrzeni pod drzwiami jednak nie było w niej nikogo.
- Jest w salonie - Powiedział Liam i wskazał iż mamy iść za nim, co najmniej jakby któreś z nas nie wiedziało gdzie on jest.
Gdy weszliśmy do pokoju, Perrie gwałtownie wstała z kanapy i podeszła stając nam na przeciwko. Liam stanął po jej prawej stronie dodając jej otuchy.
Wyraz mojej twarzy zmienił się gwałtownie gdy usłyszałam jeden dźwięk.
Moja twarz przybrała kredowo biały kolor a oczy zaszły czerwienią.
Ponownie, i ponownie wsłuchiwałam się w bicie serca.
O jedno za dużo.... Kurwa mać.
- Zayn j-ja, ja egh. - Zaczęła się jąkać.
- Ja jestem...
- Ona jest w ciąży - Warknęłam.
- Katherine jak ty..?
- Jestem wampirem, słyszę bicie serca tego dziecka. - Przerwałam jej i powiedziałam z obrzydzeniem.
Zayn stał w osłupieniu.
Wyglądał jakby zaraz miał stąd uciec i więcej się nie pojawić.
Ja także nie wiedziałam jak się zachować.
Nie powiem że nie zabolał mnie fakt iż chłopak któremu chwilę temu wyznałam miłość jest ojcem dziecka mojego z natury wroga...
Z drugiej strony, ciekawym teatrzykiem można rozegrać tą sytuację, a ja już nawet wiem jak.
- Usuń to dziecko - Rozkazałam bez dłuższego namysłu.
- Chyba sobie żartujesz - Warknął z irytacją Zayn.
Oczy wszystkich łącznie z moimi wylądowały na nim pełne szoku.
Perrie delikatnie się uśmiechnęła.
Mojej uwadze jest nie uszło jednak że nie był to wcale uśmiech satysfakcji czy czegoś równie wrednego. Nie.
To był uśmiech okazujący fakt że to co powiedział Zayn trochę ją uspokoiło.
- Możemy na chwilę porozmawiać sami? -Poprosił Zayn najwyraźniej kierując prośbę do Perrie.
- Oczywiście. - Zgodziła się.
Nie rozumiem ich logiki, nawet jak wyjdą do innego pokoju, ja i Liam i tak będziemy wszystko słyszeć.
Odeszli do pokoju a ja jak zarówno i Liam natężyliśmy słuch i wsłuchaliśmy w rozmowę.
- Zamieszkaj tu, jak chcesz to razem z dziewczynami. Dobudujemy dodatkową część domu. Pomogę ci z dzieckiem. Zrobię wszystko. - Powiedział z przejęciem.
Gdy to usłyszałam skala mojego zdenerwowania doszła do maximum.
Zaczęło się we mnie gotować.
Popatrzyłam na Liama na ustach którego zawitał wredny uśmiech.
- Nie zwalę ci się na głowę. Nie ma mowy Zayn. Może ona ma racje, powinnam usunąć to dziecko. W końc..- Nie zdarzyła dokończyć
- Nawet tak nie mów. To także moje dziecko Perrie i nie pozwolę ci na to byś je zabiła. - Krzyknął dość agresywnie.
- Nie krzycz na mnie ! Ja też nie chcę go stracić ! Ale czy ty rozumiesz, że to nie ma sensu ? Nie da się! Niedługo wasza trasa! Chwilę po was zaczynamy my naszą ! - Na początku krzyczała jednak resztę wypowiedzi dokończyła spokojnie.
- Zrobimy jak powiedziałem. Pezz damy sobie radę. - Powiedział cicho.
- Dobrze, zamieszkamy tu wszystkie 4 a w sumie 4 i pół. Ale nie ma mowy o rozbudowywaniu domu przynajmniej nie teraz - Rozkazała.
- Dobrze, ok. - Odpowiedział.
Udałam się w ich kierunku. Stanęłam koło nich i uśmiechnęłam tak fałszywie że aż waląco w oczy.
- Wychodzę - To jedyne co powiedziałam.
- Katherine zaczekaj - Poprosił i do mnie podbiegł.
- Nie zamierzam - Warknęłam.
- Po pierwsze jesteś w bieliźnie i bluzce a tam są paparazzi. A po drugie może nie rób mi pretensji o dziecko skoro ty masz na sobie piżamę mojego przyjaciela ! - Krzyknął ściskając moją rękę 5 razy mocniej.
- Mam to w dupie ! - Tak samo krzyknęłam.
Zauważyłam że na schodach stoi Harry, Eleanor i Louis i obserwują zajście między nami.
- Wychodzę. - Jeszcze raz warknęłam.
Wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Poczułam jak lampy błyskowe rażą moje oczy.
No tak, dziewczyna wychodząca z domu One Direction, ex Zayna Malika, wczoraj widziana z Harrym Styles'em, wychodzi przed dom w za dużej koszulce i parze bokserek.
W szybkim, ale ze względu na paparazzi, ludzkim tempie udałam się do garażu.
Otworzyłam drzwi od wejścia do garażu przyciskiem na ścianie i weszłam do środka zamykając za sobą drzwi.
Wzięłam się za szukanie auta którym w nocy przyjechałam z Harrym.
Mimo lekkich trudności w związku z tym że jak przyjechaliśmy było ciemno, dałam radę znaleźć pasujący samochód.
Wzięłam zapasowe kluczyki z wieszaka na ścianie i otworzyłam auto.
Wybrałam ubranie i bieliznę i szybko się przebrałam.
Przeleciałam wzrokiem po autach i stwierdziłam iż najbardziej pasującym do Zayn'a z dwóch nowych (pośród 5 o może parę miesięcy starszych) wydaje mi się być czarny nowiutki Bentley.
Wybrałam na wieszaku pasujący klucz i wsiadłam do auta.
Po wsadzeniu kluczy w stacyjkę, na małym ekranie od radia, gps i pewnie wielu innych, pojawił się napis "Hii Zayn, ready for the road?"
Uśmiechnęłam się triumfalnie i odpaliłam auto.
Pilotem leżącym koło monitora w aucie otworzyłam bramę od garażu a następnie tą od płotu.
Wyjechałam szybko rozpraszając parę nadal sterujących tu paparazzi.
Wielokrotnie przekraczając dozwoloną prędkość jechałam przez ubocza Londynu.
Jako że jest niedziela, poza londynem jest spokój i cisza.
Na liczniku wybiło już dobre 220 km/h z muzyką włączoną na prawie pełną głośność miałam kolejne wioski.
Już wiedziałam co zrobić, jak się zemścić.
Zaśmiałam się i gdy tylko zauważyłam jakiś ludzi idących po boku wymierzyłam w swój cel i z piskiem opon wjechałam w ogromne drzewo.
Poczułam okropny ból milimetry pod sercem.
Nie zauważyłam że drzewo ma tyle gałęzi. Wjechałam w nie tak że jedna z nich wbiła mi się w brzuch, i to zdecydowanie za blisko serca.
Nie miałam jak jej wyciągnąć bo jak to z resztą oczywiste wzrastała z drzewa.
Z moich ust jak i z rany zaczęła ciurkiem lecieć krew.
Nawet nie czułam kiedy straciłam świadomość.
Kolejną sytuacją którą pamiętam jest trójka dziewczyn młodym wieku podbiegających do auta i sprawdzających mój stan.
Następnie słyszałam jak ktoś panicznie wzywa pogotowie.
Następnie usłyszałam wyrywek z rozmowy dziewczyn.
- Ej słuchajcie to ona, Katherine, dziewczyna Zayna- Powiedziała jedna z dziewczyn
- Była dziewczyna z tego co wiem, wczoraj była z Harrym. - Dodała druga.
- To auto, zdecydowanie jest Zayna - Trzecia cicho zaśmiała się.
Tu ponownie urwała mi się świadomość.
Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu usłyszałam głośną syrenę jakiegoś pojazdu.
Okazała się to być straż pożarna.
Dwójka strażaków podbiegła do drzwi i zaczęła akcję ratunkową.
Co chwilę słyszałam jak krzyczeli do siebie o dalszym przebiegu akcji.
W końcu odcięli drzewo odemnie, zostawiając jedynie kawałek we mnie aby nie spowodować krwotoku.
Wydostali mnie z auta i położyli na ziemi.
Wyrwałam drewno z siebie i powoli wstałam opierając się o auto.
Podbiegłam do każdej z obecnych osób po kolei i zahipnotyzowałam by powiedzieli że nie było mnie gdy dotarli na miejsce.
Spojrzałam jeszcze raz na moje dzieło i odbiegłam w prędkości światła.
Gdy w końcu byłam wystarczająco daleko zadzwoniłam po taksówkę i podałam numer domu koło którego się znajdowałam.
Po 5 minutach taksówka przyjechała i zabrała mnie pod dom Melissy, egh no ok,dom Sheli.
Nie wiem czemu chciałam tu przyjechać, czułam potrzebę, jakby wewnętrzny głos mówił mi że coś tu się dzieje, lub stanie.
Bez pukania weszłam do domu a widok który okazał mi się przed oczami złamał mi serce.
Złamał na milion kawałków. Zostałam zmuszona do przeżycia sytuacji z przed ponad 500 lat, od nowa.
Podbiegłam najszybciej jak tylko mogłam do bezwiednie leżącego ciała na sofie.
- Nie,nie,nie Nadia, Nadia błagam, błagam nie możesz mi tego zrobić, nie możesz. Ja nie mogę, nie mogę cię stracić. Błagam cię - Ze łzami w oczach mówiłam trzymając jej zimną twarz w dłoniach. Łzy spływały po moich policzkach.
- Przepraszam mamo. Powinnam była cię posłuchać. - Cicho szepnęła
Wstałam i z furią i pobiegłam na ogród gdzie słyszałam jak ktoś się przemieszcza.
Zobaczyłam Chrisa i ze złością chwyciłam pierwszą lepszą grubszą gałąź, podbiegłam do niego i wbiłam mu ją w brzuch. Blisko serca ale nie za blisko.
- Jak mogłeś jej to zrobić ?!- Syknęłam i wsadziłam gałąź jeszcze głębiej i wyżej.
- To nie ja ! Przysięgam ! - Krzyknął na tyle na ile pozwalała mu gałąź.
Wyciągnęłam ją z niego i popatrzyłam ze zdezorientowaniem.
- To był Klaus, przywiózł ją tutaj wczoraj, chwilę po twoim wyjściu, myślał że tu jesteś. - Wytłumaczył klęcząc i starając się zregenerować ranę.
- Co jej się stało ? Czemu zmarła powoli ? Czemu w sumie nadal umiera ?! - Z frustracją zapytałam.
- Ugryzienie wilkołaka...- Powiedział jednym tchem.
- Jak można ją uratować - Żelaznym głosem zapytałam.
- Jego krwią, to jedyny sposób. - Wstał i otworzył ramiona na znak że już mogę go przytulić.
Bez dłuższego zastanowienia wpadłam w jego ramiona a moje oczy zaszły łzami.
- Ledwo dowiedziałam się że żyje, i już mam ją stracić ponownie. - Łamiącym się głosem powiedziałam.
- Nie płacz kochanie, spróbuj do niego zadzwonić może, może ją uratuje. - Wyszeptał w moje włosy.
Szybko poszłam z powrotem do domu i usiadłam koło Nadii.
- Kochanie gdzie masz telefon? - Zapytałam troskliwie.
Sięgnęła ku kieszeni spodni i wyciągnęła spory telefon.
Przykryłam ją kocem i delikatnie uśmiechnęłam.
Zaczęłam szukać numeru Klausa.
Znalazłam go zapisanego pod "tata".
Łzy pojawiły się w moich oczach ale powstrzymałam ich wypłyniecie.
Zaczęłam dzwonić błagając by odebrał.
*Rozmowa*
- Nadia ? -Zapytał pełnym zdziwienia głosem.
- Katherine - Warknęłam.
- Czyżbyś znalazła córeczkę ? - Ironicznie się zaśmiał.
- Przyjdź, ocal ją, a dam ci wszystko co jestem w stanie ci dać. - Ze zrezygnowaniem zaoferowałam.
- Wszystko ? - Zapytał lekko zszokowany.
- Wszystko...- Bez namysłu odpowiedziałam.
- Jestem w drodze - Rzucił i się rozłączył.
*koniec rozmowy*
Popatrzyłam na dziewczynę która ledwo utrzymywała przytomność.
Położyłam dłoń na jej rozpalonym czole.
Zjechałam dłonią w dół wzdłuż jej twarzy, zatrzymując dłoń na policzku.
Jej ręka powoli uniosła się ku górze i wylądowała na mojej.
- Nie musisz mu się dla mnie oddawać. - Wyszeptała powoli.
Nie odpowiedziałam.
Popatrzyłam na nią a w moich oczach zawitały łzy. Przełknęłam wielką "gulę" w moim gardle i postarałam uspokoić głos.
- Księżniczko nie myśl o tym. Chcę natomiast w zamian jedną, małą i nie wiele wymagającą prośbę. - Poprosiłam spokojnym głosem.
- Czego sobie tylko życzysz... - Po chwili wydukała.
- Gdy tylko da ci swoją krew, uciekniesz, będziesz biec aż nie dotrzesz wystarczająco daleko. I nie odwrócisz się chodź by nie wiem co się działo. - Pewnie i ze zdecydowaniem
- Nie, nie mogę - Przeciwstawiła mi się.
- Zrobisz to - Powiedziałam i zostawiłam delikatny pocałunek na jej czole.
W tej samej chwili zabrzmiał dzwonek do drzwi. Głośno przełykając ślinę.
- Pamiętaj Nadio, że cię kocham. Kocham ponad wszystko i wszystkich. I już zawsze będę, choćby nie wiem co. - Powiedziałam pośpiesznie po czym udałam się do drzwi.
Otworzyłam drzwi a przed moimi oczami ukazał się Klaus.
- Witaj Katharine - Szarmancko mnie powitał.
- Shela, wpuść go ! - Krzyknęłam wołając dziewczynę.
Podeszła szybko do drzwi i zaprosiła mężczyznę do środka.
- No już, rób co masz robić ! -
Powiedziałam gdy dłuższą chwilę spędziliśmy na staniu bez
większego celu.
- Czy ty na prawdę myślałaś że tak
po prostu tu przyjadę i bez czegokolwiek w zamian uratuję ci córkę?
- Zapytał po czym wydobył z siebie przepełniony pogardą śmiech.
-Wychowałeś ją Klaus!! To także
twoja córka! Ten jeden raz daruj sobie bycie skurwysynem! Nie
zabijaj ostatniej osoby z mojej rodziny, jaka mi jeszcze została.
Nie zabijaj jak zrobiłeś to z całą resztą! - Trzęsącym i
łamiącym się głosem błagałam go.
- Nie, Nadia to nie moja córka.
Wychowałem ją, by była mi lojalna i poinformowała o tym czego
potrzebowałem. Nie zależy mi na niej. A teraz masz pół minuty na
decyzję, robisz co ci rozkażę, albo ona zginie – Powiedział na
końcu palcem wskazując na Nadię przysłuchującą się naszej
rozmowie.
Popatrzyłam na Chrisa którego twarz
nie wyrażała żadnych uczuć. Następnie na Shelę która była
widocznie przerażona. Na samym końcu mój wzrok powędrował na
Nadię.
Serce pęka mi na kawałki za każdym
razem gdy patrzę na nią w takim stanie. Nie jestem w stanie
powiedzieć co ona o tym myśli, nie jestem w stanie nawet próbować
zgadywać. Widzę że jej skóra robi się coraz bardziej blada, co
oznacza że czasu zostało mi już bardzo mało.
-Dobrze, dobrze zrobię co tylko chcesz
ale błagam pomóż jej, i to teraz!- Zrezygnowana przyjęłam jego
ofertę.
-Chcę abyś ze mną wyjechała, i
pokochała mnie na nowo...- Powiedział jadąc dłonią po linii
mojego policzka.
-Nie mogę pokochać cię na nowo. Nigdy cię nie kochałam. Ale dobrze, wyjadę z tobą, i spróbuję
spełnić wszystkie twoje wymagania jeżeli tylko uratujesz Nadię, i
to już ! - Powiedziałam przez zęby ze łzami w oczach.
Podszedł do Nadii i ugryzł się w
nadgarstek. Jednak coś go zatrzymało. Podbiegłam do niego i
przycisnęłam jego nadgarstek do jej ust. Mocniej i mocniej
przyciskałam go do jej ust.
-Katherine, Katherine przestań –
Usłyszałam wołanie i poczułam ręce na moich ramionach.
-Nie, nie, nie. Ona żyje widzisz? Ma
otwarte oczy! - Krzyczałam w amoku.
-Katherine proszę ! - Rozpoznałam że
nawołuje do mnie Chris.
Klęczał na podłodze przy mnie i
delikatnie obejmował w próbie uspokojenia.
Łzy same leciały po moich policzkach.
Krzyczałam i wyrywałam się z ramion
Chrisa w chęci dalszego karmienia jej krwią Klausa. Krzyczałam na
całe gardło a moje pięści obijały się o jego klatkę piersiową.
Wtedy właśnie poczułam bolesne
ukłujcie tuż pod żebrami. Popatrzyłam w dół i ujrzałam nóż i
rękę Chrisa spoczywającą na nim.
Gdy z kącika moich ust strumieniem
popłynęła krew wyjął nóż a ja złapałam za ranę.
Następnie opadłam do tyłu utrzymując
się ostatecznie na łokciu. Spojrzałam na Chrisa przerażonym
wzrokiem. Z drugiej strony skoro chce mnie zabić, czemu nie użyje
drewna ? Srebro mnie nie zabije!
-Przepraszam, musiałem jakoś cię
uspokoić a akurat ten nóż leżał na stole – Wytłumaczył się
Wstałam gdy rana lekko się zagoiła. Na siłach które mi pozostały oparłam się o łóżko.
Ze łzami w oczach spojrzałam ma moje dziecko.
Moje jedyne dziecko, leżące martwe.
Ręką przejechałam jej po powiekach zamykając je.
Mój szloch obiegł całe pomieszczenie.
Złożyłam pocałunek na jej policzku i pozwoliłam łzie spłynąć po moim policzku.
Wstałam i podeszłam do Klausa po drodze odpychając lekko Chris'a na bok.
Chciał zacząć coś mówić ale podniosłam rękę na znak że ma nic nie mówić
- Po prostu idź. - Powiedziałam trzęsącym się głosem.
TBC....